piątek, 14 czerwca 2013

1. Wspomnienia bywają boleśniejsze od teraźniejszości.

Jak zawsze około szóstej rano budzi mnie mój kochany skarb, Finnick. Odkąd wróciłam z nim ze szpitala, budzi się dokładnie o tej porze. Najpierw pomyślałam, że to ma jakiś związek z jego ojcem, na przykład, że umarł o tej samej godzinie, ale to raczej niemożliwe.
Biorę małego Finnisia na ręce i lekko kołyszę. Przez okno w pokoiku syna widzę tak dobrze znaną mi plażę. Przypominam sobie zupełnie inne miejsce, inny czas... Wszystko wokół rozmazuje się i nagle jestem na plaży.

- Annie! Halo?! ZIEMIA DO ANNIE! - wrzeszczy chłopak siedzący obok mnie.
- Och, przepraszam... Znowu to widzę. - odpowiadam nieco strapiona.
- Daj spokój! Ani mnie, ani tobie TO przecież nie grozi! - mówi lekceważąco Finnick Odair.
- Tak?! A pamiętasz tego dwunastolatka, rok temu? On myślał to samo!
- Annie... - chłopak jak zwykle, kiedy próbuje mnie uspokoić, otacza mnie ramieniem i przyciąga bliżej siebie. - Posłuchaj. Nawet jeśli któreś z nas zostanie wylosowane, to po prostu wygra i tu wróci.
Zastanawiam się chwilę nad sensem jego słów. Wygrać igrzyska? Mam dopiero trzynaście lat... Nie. Nie dałabym rady.
- Chodźmy już. Zaraz dożynki. - przypomina chłopak.

Obraz ponownie się rozmazuje. Znajduję się na peronie Czwórki. Z ekskluzywnego pociągu wychodzi opalony czternastolatek. Wokół piszczy tłum jego fanek. Krzyczę do niego, jednak on nawet nie spogląda w moją stronę. Idzie natomiast w kierunku skrzeczących dziewczyn....

No i znowu zmiana.

Teraz siedzę na aksamitnej kanapie w Pałacu Sprawiedliwości. Wysoki osiemnastolatek wbiega do pokoju i wpada w moje ramiona.
- Wygraj to. Zrób to dla mnie. - szepcze.

Ach, mam już tego dość! ILE RAZY JESZCZE ZMIENI SIĘ MIEJSCE?!

Teraz jestem w pustym, szarym pokoju, przypominającym więzienie. Chwilę później wchodzi tam jakaś dziewczyna... Katniss.
- Gdzie on jest?! Czemu nie przyszedł tu razem z tobą?! - krzyczę, zanim dziewczyna wydusi choćby słowo.
- Annie... Posłuchaj. - zaczyna.
I wtedy wszystko pojmuję.
- On nie wróci... Prawda? - pytam.
- Tak mi przykro. Przepraszam... - Katniss próbuje mnie pocieszyć, choć i ona ma oczy pełne łez.
To koniec. - myślę.

Nareszcie wracam. Stoję w niebieskim pokoju, pełnym zabawek. Trzymam na rękach malutkiego Finnicka, którego kładę w łóżeczku i pośpiesznie idę do telefonu. Wykręcam tak dobrze znany mi numer.
- Halo? - odzywa się znajomy, nieco zaspany głos w słuchawce.
- To ja. - witam się krótko.
- Annie? Wiesz, że jest szósta rano?
- DLACZEGO ON ODSZEDŁ?! DLACZEGO WYJECHAŁ NA TĄ GŁUPIĄ, BEZNADZIEJNĄ MISJĘ?! MÓGŁ PRZECIEŻ ZOSTAĆ! BYŁBY TU TERAZ ZE MNĄ I RAZEM BAWILIBYŚMY SIĘ Z SYNKIEM, LUB JEDLIBYŚMY ŚNIADANIE! DLACZEGO?! - wybucham nagle.
- Już dobrze... Spokojnie... Chcesz przyjechać? - pyta mnie Katniss
- Tak. Chcę... Przyjedź po mnie... - odpowiadam przez łzy.
- Dobrze. Spakuj siebie i Finnicka. Będę z Peetą za pół godziny.
- To pa. - żegnam się, po czym odkładam słuchawkę. Dobrze, że na świecie są jeszcze ludzie tacy jak Katniss, Peeta czy Johanna, którzy nie uważają mnie za skończoną wariatkę.

4 komentarze:

  1. Super :D
    Tylko nie podobają mi się te duże litery, kiedy Ann się denerwuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie masz całkowitą rację, mi także się to nie podoba, ale już nie chciałam denerwować naszej kochanej autorki :D ~Esme, graficzka.

      Usuń
  2. po pierwsze bardzo podoba mi się wygląd bloga. Tytuły rozdziałów są genialne. Czytając nie zauważyłam błędów, ale mogło by być dłuższe.

    OdpowiedzUsuń