Powoli wchodzę do pokoju i zaczynam się pakować. Mam gdzieś, że Katniss będzie dopiero za pół godziny. W ciągu piętnastu minut zdążyłam spakować sporą błękitną torbę i plecak z rzeczami Finnicka. Zakładam ładną, czarną sukienkę i rozwiązuję włosy. Wreszcie słyszę cichy pomruk nadjeżdżającego auta.
- Cześć. - wita mnie krótko Kotna.
- Witaj, Kosogłosie.
Zauważam poirytowanie na twarzy przyjaciółki.
- Nie jestem już Kosogłosem. Teraz jestem Katniss Mellark, żona i matka. - tłumaczy się.
- Oczywiście. - odpowiadam krótko i postanawiam zakończyć ten drażliwy dla niej temat.
Ona chyba również usiłuje go zmienić, bo po chwili powiedziała:
- Duży dziś ruch. Pewnie wszyscy jadą do pracy...
- Jeśli chcesz mi wypominać, że zadzwoniłam do ciebie o szóstej rano, to daruj sobie! - krzyczę nagle.
- Nie... Ja... Po prostu... - zaczyna łamiącym się głosem przyjaciółka.
- Nie ma sprawy. - odpowiadam wciąż chłodnym tonem.
- Och, Annie... Daj spokój! Po prostu chciałam cię jakoś zagadnąć! A tak przy okazji, to zapomniałaś zapiąć szelki w foteliku Finnicka. - powiedziała nieco zniecierpliwionym tonem Katniss.
Wciąż zła zapinam fotelika. Dziewczyna odwróciła głowę, jakby chciała sprawdzić, czy na pewno to zrobię. I wtedy zauważam, samochód, tuż przed nami.
- Katniss! - krzyczę rozpaczliwie, a po chwili tracę przytomność.
***
- Annie... Annie! - woła mnie ktoś z oddali.
Tak, to on! Nie widziałam go od kilku lat, a wydawało się, jakby to były całe wieki.
- Finnick! Już biegnę... - wołam.
Wokół mnie jest pełno wody. Czyżbym była na morzu?
"Nie. umieram." - przypominam sobie - "To dlatego GO widzę" W ułamku sekundy przypominam sobie wszystkie wydarzenia. Przyjazd Katniss. Podróż. Kłótnia. Samochód... I wtedy nagle film się urywa. Jestem tu, na plaży. Słyszę głos Finnicka. Spoglądam na siebie. Już nie mam na sobie czarnej sukienki, lecz inną, jakby trochę staroświecką kreację.
- A więc to sen. Nie spotkam go jeszcze... - mruczę sama do siebie.
- Jeszcze nie teraz... - szepcze ten piękny, męski głos, który do niedawna codziennie słyszałam. - Musisz już iść.
- Nie! Chcę zostać! Zabierz mnie ze sobą! - wołałam, jednak już wszystko było stracone.
- Annie?! Żyjesz?! - ktoś potrząsa mną natarczywie. Po chwili namysłu poznaję ten nieco wredny, ale bardzo potrzebny w moim życiu głos.
- Niemożliwe... - szepczę. - To ty?
- Nie. To moja siostra bliźniaczka - odpowiada poirytowanym głosem Johanna Mason.
- Co ty tu robisz? - pytam zdziwiona.
- Oczywiście nasz kochaniutki Kosogłos nie raczył ci powiedzieć, że przyjechałam do Dwunastki w zeszły piątek? Przecież nie jechałabym do szpitala w Dwunastce, tylko po to, by zobaczyć twoją poobijaną gębę. - odpowiada Jo, robiąc młynek kciukami.
- Ale... nie stało się nam nic poważnego? - pytam nieco przestraszona owymi "poobijanymi gębami".
- Nie. Chyba nie. W każdym razie lekarz powiedział, że możesz iść, jak się przebudzisz.
- No to chodźmy. - rzucam krótko po czym biorę szybko rzeczy i idę za Johanną, wciąż zastanawiając się nad tym, co powiedział Finnick w moim śnie.
"Jeszcze nie teraz...". Czy to oznacza, że niedługo mam umrzeć?
- Nie ślimacz się tak! Katniss, Peeta i ten twój mały Finniś czekają na nas.
- Jasne. - przyspieszam kroku.
Właśnie. Mój Finnick. Cokolwiek się stanie, nie pozwolę by pozostał sam...
Świetnie piszesz!! Uwielbiam twojego bloga!!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie za takie ciepłe słowa, które dodają mi chęci do dalszego pisania ;)
UsuńFajnie ;D Pisz dalej ;3
OdpowiedzUsuńbloga o takiej tematyce nie czytałam nigdy- bardzo oryginalny pomysł
OdpowiedzUsuń